niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 4: But I will not do that.

Włączyłam komputer i weszłam na stronę poznajka.com. To jest strona, gdzie poznaje się nowych ludzi. Zdesperowana postanowiłam poszukać jakiejś nowej znajomości. Wpisałam swój nick "london.girl1''
W końcu napisał do mnie jakiś chłopak.
vacc.london: Cześć! Poznamy się?
london.girl1:Możemy. Mieszkasz w londynie, tak? Ile masz lat? ;))
vacc.london: 19, a ty?
london.girl1: 19. Jak masz na imię? ;)
vacc.london: To na razie pozostawię dla siebie. Co robisz? :3

Pisaliśmy z 20 minut. Ten chłopak okazał się miły. Po pewnym czasie napisał, że na imię ma Travor, a ja napisałam mu, że nazywam się Silvia. Na razie nie chce mu zdradzać prawdziwych danych. Poprosił o spotkanie... Ja od razu zamknęłam laptopa. Nie jestem gotowa. Poszłam do łazienki, uczesałam się w wysokiego kucyka, niebiesko - biały cień do powiek, podkład, puder i błyszczyk oraz ubrałam to. Zeszłam na dół. Mojego taty nie było - jak zwykle. Czego tu się było spodziewać? Chyba nigdy razem normalnie nie zjemy śniadania, obiadu lub kolacji. To trochę smutne. Postanowiłam zadzwonić do niego. Nie wiem, co powiem, nie wiem, czego się spodziewać, ale zadzwonię.
-Lucy! Dobrze, że dzwonisz. Podjęłaś decyzję?
-Tak właściwie to nie. Chcę, abyś do mnie przyszedł.
-Będę za 5 minut. Pa.
-Pa.
I odłączyłam się. Zostało czekać. No i rzeczywiście, po 5 minutach siedział już u mnie w salonie. Usiadłam obok niego i głośno westchnęłam.
-Lubisz mnie?-popatrzyłam na moje palce, które teraz bawiły się w plątaninę z nerwów.
-Tak. Ten zakład...-nie dokończył, bo mu przerwałam.
-Tak wiem. Możemy się pogodzić?-popatrzyłam mu głęboko w tęczówki, a on szeroko się uśmiechnął.
-Dziękuję za szansę.-chciał mnie przytulić, ale go odepchnęłam.
-Na razie nie. Musimy zachoważ dystans.-w moim mózgu roiło się od myśli, jak jesteśmy parą. Nie, to musi wypaść z mojej głowy.
-Jak chcesz.-Harry wstał z kanapy-Idziemy gdzieś?
-Mówiąc gdzieś masz na myśli...-chciałam, aby dokończył. Nie mam zamiaru iść z nim GDZIEŚ, lepiej, aby mi powiedział. Styles już ubierał buty. No prosze, czuj się jak u siebie.
-Ze mną do Zayna.-o  nie, nie. Co to, to nie. Nie będę poznawać tych bydlaków. Nie wiadomo co mi zrobią.
-Nie.-powiedziałam krótko, ale stanowczo. Podczas naszej rozmowy już wychodziliśmy z domu.
-No proszę.
-Nie!
-Idziemy.-tsa, jak on myśli, że z nim pójdę to grubo się myli. Chwycił mój nadgarstek i lekko wepchnął do jego auta. To było coś w stylu jeepa, ale nie wiem jaki rodzaj. Nie jestem w tym dobra. Próbowałam otworzyć drzwi, ale nic. Zamknięte. Chłopak odpalał już stacyjkę.
-Wypuść mnie!-moje próby otwarcia drzwi się skończyły. Nie mam sily się z nim kłócić.-Dopiero co ci wybaczyłam, a ty już mnie porywasz?
-Nie można nazwać tego porwaniem.Raczej... zabraniem do kolegów.-czy on powiedział kolegÓW? Czyli będzie ich tam więcej niż Zayn? No brawo, Lucy. Wpadłaś.
Całą drogę przejechaliśmy w ciszy. W końcu dotarliśmy pod jakiś blok. Był żółty, a osiedle niezbyt przyjemne. Co jakiś czas przechodzili tędy jacyś dresiarze z kapturami na głowach, a co dopiero musiało być nocą. On otworzył mi drzwi, oh, jaki dżentelmen. Skierowaliśmy się w strone klatki schodowej.
Harry zadzwonił pod numer 6 na domofonie. Ten od razu nas wpuścił, nie pytając kto to. Szliśmy schodami, co było dość uporczywe, bo klatka schodowa nie wyglądała za ciekawie. No i w końcu. Numer 6 z tabliczką "Malik". Zayn otworzył nam, ja weszłam powoli, a Harry nie krępując się, od razu wparował do salonu. Muszę przyznać, mieszkanie od strony przedpokoju prezentuje się ładnie. Przedpokój jest zadbany, czysty i ładnie urządzony. Ściągnęłam buty, a zaraz po tym Zayn wszedł do pomieszczenia.
-Chodź.-skinął gestem ręki, abym szła za nim. Weszliśmy do salonu. Był on ładnie urządzony, ale był w nim bałagan. Jednak przedpokój to tylko pozory. Na kanapie siedziało czterech chłopaków. Nie mogłam ich nie rozpoznać, bo chodzą ze mną do klasy.
-Cześć.-pomachałam nieśmiało i spuściłam głowę w dół.
-Siema.-powiedzieli nudno chórkiem.
-Chodź, usiądziesz tu.-koło Zayna? Really? No ale zrobiłam tak. Wolałam się nie sprzeciwiać.
-Żeby nie było, ja tu przyjść nie chciałam. On mnie porwał.-wskazałam palcem na Harryego, który właśnie siadał na fotel.


-Jasne.-Zayn się zaśmiał i klepnął mnie w udo. Znów niezręcznie...-Napijesz się czegoś?-ułaskawienie pańskie.
-Soku, jeśli można.
-Nic mocniejszego?-Zayn już prawie wchodził do kuchni. Popatrzyłam na niego pytająco.-Piwo.-wyjaśnił. Oh, tak.
-Nie, dzięki.-jak narazie nie chcę się upić. Będę pijana, a oni to wykorzystają.
-Po co mnie tu przywiozłeś?-skierowałam głowę w stronę Harryego.To dobre pytanie. Ciekawe, co odpowie.
-Chciałem cię z nimi poznać. Oni wcale nie są tacy źli.-nie, wcale. W ogóle! Wyczuj ten sarkazm.

Dwie godziny później

Całkiem dobrze się z nimi bawiłam. Rzeczywiście, nie sa tacy źli. To tylko pozory. Dużo się śmialiśmy, dowiedziałam się, że Louis, Niall i Liam mieszkają razem. Oglądaliśmy jakiś serial i ogółem mieliśmy duży ubaw.
-Mam tu coś.-Louis wyjął jakiś woreczek z.. białym proszkiem.
-Nie, nie tknę tego.-pomachałam rękami. Nie będę ćpała! To... uzależnia.
-Tkniesz.-jego oczy moemntalnie zmieniły się w kolor ciemniejszy, niż były. Był zły. Już to widziałam u Harryego.
-Proszę...-popatrzyłam, jak Louis rozsypuje proch w zdłóż po stole. I że ja to mam niby wciągnąć?-Nie chcę.-pokiwałam przecząco głową sama do siebie.
-Masz. Wciągaj.-dał mi zawinięty banknot. A jak tego nie zrobię to co mi zrobią? Odrzuciłam banknot na stół i uciekłam. Uciekłam z tego domu. Oby jak najdalej. Nie chcę ćpać, oni nie rozumieją? Wyszłam z tej przeklętej klatki. Tylko, cholera, nie wiedziałam, jak wrócić do domu.

15 minut później

Poszłam na jakiś przystanek i okazało się, że autobus do mojego domu będzie za 5 minut.
Po 10 minutach byłam już w domu. Zamknęłam dokładnie drzwi, aby on nie weszedł. Mam już dość tego gościa. Serdecznie dość. Postanowiłam wejść na czat. Mam zamiar spotkać się z tym facetem. A co! Nie będę się nudzić.

london.girl1: Możemy się spotkać. Kiedy, gdzie i o której?
vacc.london: No nareszcie. Dziś w parku na Road 33 o 15:30, czyli za pół godziny.
london.girl1: Załatwione. Pa.

Droga do parku trwała 20 minut. Przynajmniej się przewietrzę. Trochę świeżego powietrza nie zaszkodzi. Usiadłam na ławeczce czekając na Trevora. Ale zamiast niego przyszedł....
__________________________________________________
przerwałam w najlepszym momencie ^^ wytrzymacie? :3

20 komentarzy:

  1. Chyba si,ę zakochałam <3

    Zaciekawiona co dalej ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietne ! Szybciutko next bo nie moge sie doczekac :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie wytrzymam! Pisz proszę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Nie mogę doczekać się co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wytrzymamm, chcę szybko next ->

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku super! *.*
    Pisz szybko kolejny rozdział :**

    Zapraszam do mnie ;)
    http://everythingaroundyouisnotreallynormal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba Harry ? Mam taką nadzieje ^.^ Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Plisssssss nie karz długo czekać

    OdpowiedzUsuń
  9. Chcę następny rozdział :)

    Czy to będzie Harry ?

    OdpowiedzUsuń
  10. hahahahahaha a tu zamiast Trevora Harry xddd zajebistyyy *-*

    OdpowiedzUsuń
  11. Harry,albo ktoś inny z 1D :)) Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialne opowiadanie , chcę jeszcze <3

    OdpowiedzUsuń
  13. świetne.. Podoba mi się.. Napisz dalej jak najszybcjej

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne, kocham twojego bloga. Już nie umiem sie doczekać kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ciekawie :) czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń